Marceli Ołpiński był księdzem, najmłodszym synem Wojciecha Ołpińskiego, który był burmistrzem, a następnie syndykiem w Bieczu, ( 1794 -1838), oraz Apolonii z Pieczkiewiczów, mieszczanki bieckiej z zasiedziałego w Bieczu od pokoleń sławetnego rodu.
Urodził się 28 października 1802 roku w Bieczu. Po ukończeniu studiów teologicznych w seminarium lwowskim, otrzymał święcenia kapłańskie w 1826 roku i probostwo w Nowosielcach koło Przeworska. W czasie studiów w seminarium zetknął się z emisariuszami węglarstwa oraz Towarzystwa Demokratycznego Polskiego, osobami aktywnie działającymi we Lwowie na rzecz wywołania powstania narodowego przeciwko zaborcom. Być może spotykał się z płk. Józefem Zaliwskim, był kolegą Juliana Goslara, Franciszka Smolki – późniejszego, słynnego historyka i prawnika, Karola Kaczkowskiego, byłego lekarza armii powstańczej z 1831 roku, Edwarda Dembowskiego; z Hieronimem Tarczyńskim, głównym organizatorem powstania na ziemi – sanocko – rzeszowskiej, oraz Leonem Mazurkiewiczem przygotowywał powstanie jako następstwo idei niepodległościowych wyniesionych ze lwowskich studiów oraz współtworzenia Stowarzyszenia Ludu Polskiego we Lwowie.
Jako proboszcz parafii w Nowosielcach koło Przeworska, znany był z bojowych kazań, w których atakował pańszczyznę i podatki, zachęcał chłopów do powstania . W przededniu przewidzianego wybuchu na dzień 21 lutego 1846 roku ksiądz Marceli zakupił dużą ilość cukru i kawy, które zgromadził dla powstańców, którzy mieli przejąć kontrolę nad wojskiem austriackim cyrkułu rzeszowskiego. Wyznaczony uprzednio termin powstania na 17 lutego 1846 roku, miał się zbiec z wielkim balem w Rzeszowie dla oficerów austriackiej armii. W czasie tańców oficerowie odczepiali pałasze i młodzież gimnazjalna miała je pochwycić i dzięki temu uzyskać uzbrojenie. Sygnałem miało być podpalenie jednego z domów. Równocześnie zaprzysiężony w spisku konspiracyjnym wikary ks. Jan Tałasiewicz miał wydać klucz od wieży kościelnej, by uderzyć w dzwony . Wówczas miały wkroczyć do miasta oddziały powstańcze zgrupowane w Kielnarowej, Zwieńczycach, Krasnem, Przybyszówce i Widełce. Plan ten jednak nie powiódł się, mimo iż był dobrze przygotowany zarówno przez Edwarda Dembowskiego jak i Leona Mazurkiewicza, którzy działali wraz z pomocnikami w okolicach Rzeszowa, Łańcuta i Przeworska.
Misternie przygotowany plan nie powiódł się z powodu ostrzeżeń i donosów o przygotowywanej akcji. Niestety szpiedzy i podburzone przez Austriaków otumanione chłopstwo wszczęło rabację przeciwko szlachcie małopolskiej i własnymi rękami wyłapywało powstańców, torturując ich przed oddaniem władzom zaborczym cyrkułu. Tak więc sprawdziło się prorocze przepowiadanie księdza Marcelego o zbliżającej się rewolucji i rozlewie krwi. Był jedną z tych pierwszych ofiar,którego krew się polała, gdyż kiedy zbrojni ludzie i wojsko wtargnęło na jego plebanię w dniu 25 lutego 1846 roku i znaleziono pokaźny skład broni, księdza przywiązano do końskich uprzęży, wlokąc po ziemi, a następnie zaaresztowano i oddano w ręce austriackie, do cyrkułu.
W tej samej akcji przygotowywanego powstania zbrojnego przeciwko zaborcy austriackiemu brali udział inni patrioci – księża z parafii w Markowej jak ks. proboszcz Rafał Krajewski, ks. Leonard Zgórski – proboszcz z Turbii, ks.Jakub Kulczycki – proboszcz z Pantalowic oraz o. Michał Pawłowski – reformata z Jarosławia. Wszyscy zostali zaaresztowani i osadzeni w więzieniach.
Ksiądz Marceli Ołpiński został skazany na 10 lat ciężkiego więzienia w Spielbergu czyli Hradczym Kopcu, na Morawach, gdzie Austriacy przekształcili warowne zabudowania klasztorne, w ciężkie więzienie dla przeciwników politycznych w myśl zarządzeń „dobrotliwego” cesarza Józefa II. Stamtąd został przeniesiony do jeszcze cięższego więzienia w twierdzy Kufstein koło Saltzburga., położonego na stromej skale nad urwiskiem w Tyrolu w dolinie rzeki Inn. Było to najcięższe więzienie, w środku Europy, gdzie więziono polskich spiskowców gen Józefa Zaliwskiego, spiskowców z lat 1830-31, 1840 1841, powstańców z 1846 i 1848 roku.
Polskich więźniów transportowano prastarym szlakiem wiodącym do środka Europy. (Jest to wiadomość dla europejczyków, którzy dopiero w XXI wieku mają nadzieję się tam znaleźć!). Wszystkie miejsca w powozach były zajęte, stłoczono w nich przecież spiskowców ujętych na całym terytorium Galicji, schwytanych przez zbuntowanych chłopów Jakuba Szeli, Marcina Ryndaka, i innych; doprowadzono tych młodych powstańców na skutek okrucieństwa i tortur moralnych i fizycznych zadanych rękami współbraci z rabacji, oraz urzędników zaborcy i dowleczono do austriackich cyrkulów. Drogę poprzez Karpaty w zakratowanych powozach zaprzężonych w konie, opisuje szczegółowo więzień Franciszek M. Wł.Czaplicki, którego dwóch braci Ferdynanda i Henryka rozbestwieni chłopi zabili cepami w Horożanie, w słynnej rzezi galicyjskiej, też 21 lutego w roku 1846.
Pisze o tym wydarzeniu w Horożanie historyk August Sokołowski w „Dziejach Polski ” t.IV – Wiedeń 1905 str. 724:
„(…)W Horożanie mandatariusz Ferdynand Czaplicki zwołał na dzień 21 lutego okoliczne gromady, aby zapowiedzieć im zniesienie pańszczyzny i wezwać do powstania, ale chłopi podburzeni przez księdza greko-katolickiego Horodyskiego i wójta Dutkę, stawili się uzbrojeni w kosy i cepy i uderzyli wprost na spiskowych, którzy po krótkiej obronie, gdy oblegający dom podpalili, zdołali się przedrzeć do sąsiedniego aresztu dominikalnego. I tu jednak otoczyło ich chłopstwo i tak jak poprzednio, podłożywszy ogień pod budynek, zmusiło ich do wyjścia na drogę, gdzie padli pod cepami. Siedmiu zginęło na miejscu, pomiędzy nim i bracia Czapliccy, Ferdynand i Henryk, inni pokaleczeni w okropny sposób dostali się w ręce wojska, które ich odwiozło do Lwowa. (…)”
Ks. Marceli został skazany na 10 lat ciężkiego więzienia w Hradczym Kopcu, o czym wspomina w swej książce pt. Pamięnik więźnia stanu” i ” Rzeź w Horożanie ” wyd. 1872 roku pod pseudonimem Fr.M. Wł. Czaplicki w Krakowie nakładem Marcelego Lumilskiego., w drukarni W, Korneckiego.. (wyd. II tej książki z roku 1872 )
W „Pamiętniku więźnia stanu”, Autor w rozdziale zatytułowanym: Nowi towarzysze i Tunele (str. 91) zanotował … „(…)sprowadzono mnie na dół i wszedłem na korytarz, na którym spotkałem się z Karolem K. ( zapewne był to Karol Kaczkowski, który także został uwięziony w Hradczym Kopcu.) Następnie wymienia innych współtowarzyszy – więźniów stanu: Górskiego, Wisłockiego i Aleksandra Pawlikowskiego. Opisując swoje przesłuchanie przed naczelnikiem więzienia w Hradczym Kopcu, wygłasza zdanie, jakże symptomatycznie określające jego sytuacje rodzinną, że przed wykonaniem wyroku życzy sobie jako ostatnią prośbę skazańca ……..: zobaczyć się z ojcem i matką, oraz siostrą i bratem……… co należy odczytywać jako wskaźnik młodego wieku – brak własnej rodziny: żony i dzieci).
Na następnych stronach Autor opisuje swoją drogę z Sanoka do Rzeszowa, a następnie przez bramę Morawską do Brna. Z zacięciem historyka – dokumentalisty zauważa jakby mimochodem:
„……..wszystkie miasta Galicji napełnione były więźniami – w pierwszej chwili po 21 lutego1846, liczono w Galicji przeszło 7000 uwięzionych. Mężczyzn też mało było widać, kobiety tylko nasze w ciężkiej poubierane żałobie i biedne, małe sieroty tułające się z miejsca na miejsce, z domu do domu, snuły się po ulicach, a na twarzach ich widziałeś smutek, żal, boleść, rezygnację i oburzenie, bo każda z nich straciła kogoś z familiji, albo z przyjaciół, albo ze znajomych; albo zostali zabici, albo pozabierano ich z domów. Nigdzie też nie widziałeś wesołej twarzy, każdy szedł zamyślony, z pochyloną, ze zwieszoną na piersi głową szedł posępny, powoli, krok za krokiem, jakby obawiał się czegoś. I nikt nie był pewny czy noc nadchodzącą prześpi w swym domu. Groźne, straszne, okrutne to były czasy! A więc też duch tego czasu malował się na twarzy każdego miast mieszkańca i jak ów na ustach gminu istniejący upiór, pierś człowieka – przygniatał swym ciężarem miasta całe i powlekał je grubą żałobą. Wszystko, co czarno ubrane uciekało z wiosek, bo wszyscy się bali, nikt nie był bezpieczny, nikt nie był pewny dnia, ani godziny. Po wsiach osobliwie zbliżając się już w okolice Tarnowa, wszystko wyglądało także ponuro i zgrozą przejęte. Strach jakiś opanował nasz lud, oprócz tego nie do opisania nędza, głód i jakaś zaraza . Aż strach nas przejmował, i żal ściskał serce, gdy wszędzie na gościńcach, po rowach po polach, pod płotami i chałupami widzieliśmy to trupów, to konających z głodu, niedostatku i nędzy. Konające dzieci leżały na trupach swych rodziców, albo zawodziły i szarpały ich ciała, by z wiecznego obudzić je snu… Nareszcie zbliżyliśmy się do Brna tak dalece, że wolnem ujrzeliśmy je okiem. Pod miastem na lewo, wznosiły się na wysokiej górze mury wysokiego zamku tzw. Hradczego Kopca (Szpilbergu ) niedaleko Austerlitz. Szpilberg – żartem nazywali więźniowie Grajgórą. …….. Wjechaliśmy w straszne mury Hradczego Kopca. Głośno i przeraźliwie zaskrzypiały ciężkie zawiasy, zamknęła się za nami brama więzienia, jak wieko trumny, jak kamień grobowca .” – str. 171
Więźniowie, prawie wszyscy się znali z uprzedniej pracy spiskowej, byli kolegami z seminariów przemyskiego i lwowskiego, wszyscy musieli dźwigać ciężkie żelazne kajdany i obserwować skrawki nieba z za żelaznych krat twierdzy zawieszonej nad stromym urwiskiem. Każdego dnia spodziewali się wyprowadzenia z ciasnych cel na egzekucję i śmierć, do której się przygotowywali w modlitwie i tęsknocie za ojczyzną.
Po wygaśnięciu rabacji wiosną 1847 roku, na przednówku na okolice poprzednio objęte rzezią, spadła niczym kara Boża za popełnione winy – jak mawiano – nędza wynikła z głodu, braku plonów, bo zaprzestano uprawy – i tyfus plamisty,a w następnym roku epidemia cholery., ….. ” za podniesienie ręki na dwory, kościoły, plebanie oraz księży.
Autor wymienia kilkunastu księży uwięzionych wraz nim, byli to m. inn.: ks. Franciszek Łacheta, skazany na 20 lat w Hradczym Kopcu w ciężkich kajdanach, ks. Morgenstern, też 20 lat, ks. August Nahlik – 15 lat, ks.Marceli Ołpiński 10 lat, ks.Józef Putałkiewicz – 15 lat, ks. Leon Stokowski, – 6 lat, ks. obrz. gr- kat. Aleksander Lipiński i Klemens Mochnacki, teolog tego obrządku, oraz Dymitr Mochnacki tegoż, Grzegorz Moszoro – obrz. ormiańskiego, ks. Wincenty Spławiński – obrz. katolicki, – sekretarz biskupa tarnowskiego, ks. Józef Wojnarowski – proboszcz w Kukizowie. ”
Wynotowałam za Autorem tylko z kilku stron książki na literę L, O, S. Autor wspomina także, że Ferdynand Czaplicki, mandatariusz w Horożanie został po raz pierwszy zaaresztowany przez władze austriackie w roku 1942, kiedy wracał ze swego ślubu i że został wywieziony do Lwowa, lecz po kilku tygodniach uwolniony.
Ksiądz Marceli Ołpiński został przeniesiony z wiezienia w Hradczym Kopcu do twierdzy Kufstein koło Saltzburga i stamtąd został na mocy amnestii w 1848 roku uwolniony z więzienia i żył do roku 1870. W tym okresie księdza Marcelego, przenoszono z parafii na parafię, aby szpiedzy i ówcześni konfidenci, od których się w tych czasach roiło, uchronić od donosów i dekonspiracji jego kontaktów ze spiskowcami.
Po wielu latach pracy duszpasterskiej w Nowosielcach k. Przeworska, Gorlicach, Binarowej i Sękowej, Turzy i Szymbarku, Kobylance i Zręcinie, Krakowcu i Sądowej Wiszni zamieszkał w klasztorze i tam w ciszy klauzury zapisywał dzieje męczeństwa współbraci. Według rodzinnego przekazu był on właśnie autorem opowieści o Horożanie.
Zmarł 23 sierpnia w klasztorze ojców karmelitów w Sąsiadowicach.
Te kilka uwag o sylwetce swego przodka, dedykuję wszystkim europejczykom, którzy dopiero w 2002 roku sądzą, że wchodzą do Europy. Byliśmy tam przed nimi, i pozostawiliśmy krwawe ślady, napisy wydrapane na murach twierdz ciężkich więzień, oraz zardzewiałe od krwi i potu ciężkie kajdany zniewolonego narodu, którego rozdarte traktatem Loevenwolda suwerenne państwo stało się jedynie przedmiotem eksploatacji.
opr. Anna Tryszczyło – Mróz, stryjeczna prawnuczka;
opracowanie na podstawie informacji uzyskanych od prawnuka stryjecznego księdza Marcelego, mieszkającego w Otwocku Pawła Olpińskiego, oraz własnych badań historycznych. źródeł cytowanych w tekście, oraz artykułu B. Łopuszańskiego w „Nasza Przeszłość „- „Udział księży diecezji przemyskiej w konspiracjach galicyjskich w latach 1831 – 1846. – Studia z dziejów Kościoła i kultury katolickiej w Polsce pod red. Ks. Alfonsa Schletza CM Rocznik 43 z roku 1975.