rzeczpospolita

[ Zeszyty Tłumackie, (I – VI 2006r) ZESZYT Nr 1(37)

Eksterminacja Narodu Polskiego i Kościoła Rzymskokatolickiego przez ukrainskich nacjonalistów w Małopolsce Wschodniej w latach 1939 – 1945

Wstęp do ksiazki ks. Józefa Wólczańskiego „Eksterminacja narodu polskiego i Kościoła Rzymskokatolickiego przez ukraińskich nacjonalistów w Małopolsce Wschodniej w latach 1939 – 1945”. Materiały zródlowe, cz. I.

Druga wojna światowa zapoczątkowała proces całkowitej zmiany w układzie sił społeczno-politycznych, narodowych i kościelno-religijnych na południowo-wschodnich Kresach II Rzeczypospolitej. Początkowo zjawisko to uzewnętrzniało się w formie kolejnych okupacji niemieckiej i sowieckiej oraz ich faz, aby osiągnąć swe apogeum w postaci eksterminacji polskiego społeczeństwa z rąk ukraińskich nacjonalistów. Ostatecznym dopełnieniem była ekspatriacja ludności z ówczesnej sowieckiej Ukrainy Zachodniej na tzw. Ziemie Odzyskane. W ramach postępujących zmian, należy również odnotować zainicjowaną wówczas – a trwającą kilkadziesiąt lat do chwili rozpadu Związku Sowieckiego erę zaniku struktur organizacyjnych lokalnego Kościoła rzymskokatolickiego, martyrologię duchowieństwa i wiernych oraz świadomą dewastację świątyń ze strony zmieniających się okupantów. Bez obawy błędu wolno wyrazić pogląd o bezprzykładnej w skali sześciowiekowej historii archidiecezji lwowskiej eskalacji zbrodni, prześladowań, zniszczeń a zwłaszcza niemal totalnej likwidacji społeczeństwa polskiego, wywołanych 1 IX 1939 r., a trwających do późnych lat 80-tych XX stulecia. Według paktu Ribbetrop – Mołotow z 23 VIII 1939 r. granica wpływów okupantów Niemiec i Związku Sowieckiego miała przebiegać wzdłuż linii Narew – Wisła – San. Ustalenia te uległy zmianie wskutek nowej rzeczywistości wywołanej sowiecką inwazją 17 IX 1939 r. na Polskę. Na mocy nowego niemiecko-sowieckiego traktatu „o granicach i przyjaźni” zawartego w Moskwie 28 IX 1939 r. linia demarkacyjna pomiędzy obu państwami biegła odtąd wzdłuż rzek: Pisy – Narwi – Bugu – Sanu. Wskutek tego aktu prawnego, m.in. cała Małopolska Wschodnia, a więc tym samym archidiecezja lwowska obrządku łacińskiego, weszła w skład Związku Sowieckiego. Fakt ten przypieczętowały fikcyjne, przeprowadzone w atmosferze terroru, wybory 22 X 1939 r. do lokalnego Zgromadzenia Ludowego. Dnia 27 października tego roku Zgromadzenie Ludowe Zachodniej Ukrainy ogłosiło włączenie obszaru Małopolski Wschodniej zwanej wówczas Zachodnią Ukrainą w skład Ukraińskiej SSR, a 1 listopada tego roku Prezydium Rady Najwyższej ZSRR wcieliło Zachodnią Ukrainę do Związku Sowieckiego. Niebawem, bo 29 XI 1939 r. dekretem Prezydium Rady Najwyższej ZSRR nadano polskim obywatelom z terenu Zachodniej Ukrainy sowieckie obywatelstwo. Okres tzw. pierwszej okupacji sowieckiej trwał od 17 IX 1939 r. do 22 VI 1941 r., czyli do decyzji hitlerowskich Niemiec o wejściu w stan wojny ze Związkiem Sowieckim. Niemiecki Drang nach Osten pociągnął za sobą okupację wojskową nieprzyjaciela w Małopolsce Wschodniej do początków stycznia 1944 r. Obszar ten na mocy rozporządzenia Adolfa Hitlera z 17 VII 1941 r. został włączony do Generalnego Gubernatorstwa jako Distrikt Galizien. W tym samym okresie z Niemcami współdziałali ukraińscy nacjonaliści prowadząc na szeroką skalę eksterminację polskiego narodu. Załamanie hitlerowskiej ofensywy na Wschodzie pociągnęło za sobą nawrót wojsk i władzy sowieckiej na Kresach Wschodnich Rzeczypospolitej; od stycznia 1944r, rozpoczęła się druga okupacja sowiecka, uwieńczona definitywnym wcieleniem Kresów Wschodnich do Związku Sowieckiego. W zmieniającej się jak w kalejdoskopie mapie stref okupacyjnych archidiecezja lwowska doświadczyła tragicznego w skutkach zjawiska jakim był ukraiński ruch nacjonalistyczny, korzystający z protektoratu Niemiec hitlerowskich. Jego przywódcy zmierzali do utworzenia struktur samoistnej ukraińskiej państwowości. Ale w realizacji tych planów istniała zasadnicza przeszkoda, a mianowicie obecność polskiego społeczeństwa na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. W celu wymuszenia na nim opuszczenia tych terenów, ukraińscy nacjonaliści podjęli zakrojoną na szeroką skalę akcję czystek etnicznych prowadzoną również na obszarze archidiecezji lwowskiej. Pojedyncze ekscesy przeradzające się z upływem czasu w eksterminację narodu polskiego rozpoczęły się właściwie od jesieni 1939 r., aby osiągnąć swe apogeum w latach 1943-1945. Cele i zamiary ukraińskich nacjonalistów w całej pełni oddaje tajna dyrektywa terytorialnego dowództwa Ukraińskiej Powstańczej Armii – Piwnicz z czerwca 1943 r. […] Powinniśmy przeprowadzić wielką akcję likwidacji polskiego elementu. Przy odejściu wojsk niemieckich należy wykorzystać ten dogodny moment dla zlikwidowania całej ludności męskiej w wieku od 16 do 60 lat (….) Tej walki nie możemy przegrać i za każdą cenę trzeba osłabić polskie siły. Leśne wsie oraz wioski położone obok leśnych masywów powinny zniknąć z powierzchni ziemi […]. W ślad za eksterminacją ludności polskiej szła akcja usuwania materialnych przejawów jej obecności w myśl rozkazu OUN z 9 II 1944r: […] Likwidować ślady polskości. a) Zniszczyć wszystkie ściany kościołów i innych polskich budynków kultowych, b) Zniszczyć drzewa przy zabudowaniach tak, aby nie pozostały nawet ślady, że tam kiedykolwiek ktoś żył (ale nie niszczyć drzew owocowych przy drogach), c) do 21 XI 1944 roku zniszczyć wszystkie polskie chaty, w których poprzednio mieszkali Polacy. Zwraca się uwagę raz jeszcze na to, że jeżeli cokolwiek polskiego pozostanie, to Polacy będą mieli pretensje do naszych ziem. W hierarchii planów eksterminacyjnych na jednym z czołowych miejsc znajdowało się duchowieństwo rzymskokatolickie, jako ostoja życia religijno-narodowego polskiego społeczeństwa w zróżnicowanej etnicznie populacji ówczesnego Dystryktu Galicji. W przekonaniu nie pozbawionym zresztą słuszności ukraińskich nacjonalistów, likwidacja polskich kapłanów i zniszczenie świątyń obrządku łacińskiego obliczona była na złamanie ducha oporu Polaków, identyfikujących zwłaszcza na Kresach II Rzeczypospolitej wartości religijne z narodowo-patriotycznymi. Tak więc ofiarą masowych mordów padło w latach 1939 -1945 łącznie 35 kapłanów archidiecezji lwowskiej, a 16 innych doświadczyło różnorodnych szykan i cierpień. Szacunki liczbowe strat ludności cywilnej z rąk ukraińskich nacjonalistów dla obszaru Distrikt Galizien nie zostały dotąd rzetelnie ustalone, ale wolno je sytuować w wysokości kilkudziesięciu tysięcy ofiar.

Przedmiotem niniejszej publikacji jest zagadnienie eksterminacji ludności polskiej i Kościoła katolickiego archidiecezji lwowskiej obrządku łacińskiego przez ukraińskich nacjonalistów podczas II wojny światowej. Problem faktyczne ten nie doczekał się w polskiej historiografii do tej pory solidnych badań naukowych, bowiem pozostaje on w cieniu zagłady Wołynia. Chociaż ukazywały się sporadycznie informacje na ten temat w literaturze historycznej, miały one charakter wyłącznie przyczynkarski bądź wspomnieniowy; dopiero ostatnio zaczęły pojawiać się pierwsze rezultaty zaplanowanej na szerszą skalę prac badawczych. Archidiecezja lwowska obrządku łacińskiego terytorialnie mieściła w granicach Małopolski Wschodniej złożonej z trzech województw: lwowskiego, stanisławowskiego i tarnopolskiego na południowo-wschodnich rubieżach II Rzeczypospolitej. Według danych statystycznych z 1939 r. do Kościoła rzymskokatolickiego należało 1 079 108 wiernych, w przeważającej większości narodowości polskiej. Pod względem administracji kościelnej, archidiecezja obejmowała 28 dekanatów i 416 parafii. Skład personalny duchowieństwa na dzień 5 XI 1939 r. zamykał się wielkością rzędu 805 kapłanów. W latach II wojny światowej zarówno liczba wiernych jak i duchowieństwa ulegała zmianie już to wskutek napływu uciekinierów do centralnej Polski, już to wskutek eksterminacji. Na czele lokalnego Kościoła stał od 1923 r. arcybiskup metropolita dr Bolesław Twardowski (1864-1944), wspomagany od 1933 r. przez biskupa pomocniczego – dr Eugeniusza Baziaka (1890-1962). Podeszły wiekiem i schorowany metropolita zmarł 22 XI 1944 r. we Lwowie jeszcze przed zakończeniem działań wojennych, ale zanim to nastąpiło, wystarał się u Piusa XII o koadiutora z prawem następstwa. Nominacja ta miała miejsce 1 III 1944 r. dla bp. Baziaka. Faktyczne rządy w archidiecezji lwowskiej objął on 22 XI 1944 r., czyli w dniu śmierci metropolity. W rządach archidiecezją uczestniczyła również Kapituła Metropolitalna, licząca w 1939 r. dziewięciu kanoników gremialnych. W dotychczasowej literaturze przedmiotu przyjęto za początek eskalacji mordów ludności polskiej na omawianym obszarze – w tym duchownych rzymskokatolickich – przełom lat 1943/1944. Jednak przypadki zabójstw Polaków ze strony ukraińskich nacjonalistów zdarzały się już wcześniej. I tak jedną z pierwszych ofiar ukraińskich nacjonalistów był Józef Janas (1919 -1939), alumn Seminarium Duchownego we Lwowie, a równocześnie student III roku teologii Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie. Zamordowany został we wrześniu 1939r Z biegiem czasu pojedyncze zrazu zabójstwa większości przeistoczyły się w masowe mordy, obejmując z jednakowym okrucieństwem zarówno polską ludność cywilną, jak też funkcjonariuszy państwowych i duchowieństwo rzymskokatolickie.

W świetle badań źródłowych nie ulega wątpliwości, iż nasilenie krwawych porachunków Ukraińców z Polakami nabrało tempa po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej w czerwcu 1941 r. W tym kontekście już w sierpniu tegoż roku doszło do spotkania lwowskiego metropolity łacińskiego abp. Bolesława Twardowskiego z metropolitą greckokatolickim abp. Andrzejem Szeptyckim. Arcybiskup rzymskokatolicki prosił swego rozmówcę o interwencję na rzecz położenia kresu fali masowych mordów ukraińskich nacjonalistów popełnianych na ludności polskiej. Ten jednak wyraził wówczas swoją bezradność, gdyż sprawcy owych ekscesów nie okazywali posłuszeństwa pasterzowi cerkwi greckokatolickiej. Poruszony wówczas problem powrócił z nową siłą w 1943 r. Wówczas to abp Twardowski, 30 VII 1943 r. skierował pierwszy list do. metropolity Szeptyckiego w nadziei na jego pomoc w zażegnaniu krwawych wydarzeń na terenie archidiecezji lwowskiej Pismo to zapoczątkowało dłuższą wymianę listów trwającą między obu hierarchami do 8 III 1944 r. Charakterystyczny jest ton, a nade wszystko poziom argumentacji, używany we wspomnianych pismach. Abp Szeptycki odpowiadając 18 VII 1943r. metropolicie Twardowskiemu przesłał mu dwa listy pasterskie traktujące o jego reakcji na ówczesne wydarzenia; prawdopodobnie były to: Nie zabijaj z 21 XI 1942 r. oraz posłanie do duchowieństwa i wiernych greckokatolickiej archidiecezji lwowskiej z 10 VIII 1943 r. Domagał się zarazem od metropolity lwowskiej rzymskokatolickiego Lwowa bądź innych polskich biskupów analogicznych dokumentów, […] które osądzały i łacińskiej archidiecezji lwowskiej w duchu kultywowania i pogłębiania zasad wiary oraz moralności katolickiej. Tego typu taktyka przyniosła nader pozytywne owoce; był zatem pewien, że wierni należący do lwowskiego Kościoła lokalnego nie mogą być obarczani winą za rzekome zbrodnie względem Ukraińców, tak duchownych, a tym bardziej świeckich. Głosem pełnym bólu dodawał:[…] Jakże więc w takich warunkach wyglądałby mój apel do prześladowanych, wylękłych moich diecezjan o zaprzestanie mordów na wiernych obrządku greckokatolickiego, gdy jednocześnie nie kto inny, ale właśnie oni sami niepewni dnia ani godziny są tępieni i mordowani. Wasza Ekscelencja razem ze mną widzi równie dobrze zło i grozę obecnej chwili i nie wątpię, że widzi także różnicę w położeniu bratnich narodów zamieszkujących tę ziemię […]. Nie omieszkał zapewnić Szeptyckiego o podjęciu wszelkich dostępnych środków w religijnym oddziaływaniu na wiernych, aby ci mimo wydarzeń wojennych nadal kierowali się ewangelicznym przykazaniem miłości Boga i bliźniego. Tym razem abp Szeptycki nie krył irytacji. W liście z 15 XI 1943 r. zawarł swego rodzaju summarium dotychczasowych wątków poruszanych w korespondencji z abp. Twardowskim. Przede wszystkim zaprzeczył jakoby w rozmowie z metropolitą łacińskim Lwowa w 1941 r. ten apelował doń o zaangażowanie na rzecz zahamowania mordów ukraińskich na Polakach. Odnosząc się z kolei do masowej eksterminacji Polaków na Wołyniu, jakkolwiek nad nią ubolewał, to zaraz dodawał, iż poprzedziły ją […] bardzo liczne zabójstwa ukraińców [sicl] tylko dlatego, że byli ukraińcami [sicl] na Wołyniu, Lubelszczyźnie, Chełmszczyźnie i w okolicach Leżajska. Ta zdumiewająca wypowiedź poprzedzała kolejny wywód o charakterze polemicznym w stosunku do poruszonych dotąd kwestii przez abp. Twardowskiego. Mianowicie abp Szeptycki zakwestionował skojarzenie, jakoby mimo wydania
listu pasterskiego Nie zabijaj, jego przesłanie nie dotarło jak wykazały do wszystkich adresatów, bowiem nie identyfikują się oni z systemem wartości wyznawanych przez unickiego metropolitę. Z tego, jego zdaniem wypływał wniosek, jakoby uznawał on za sprawców masowych mordów polskiego społeczeństwa właśnie Ukraińców, grzeszących nieposłuszeństwem względem swego pasterza. Z nieskrywaną pełną irytacji pasją, ale również przestrzegały przed nienawiścią względem ukraińskiej ludności. Żądał również zamieszczenia wspomnianych wyżej swoich wypowiedzi w polskim tłumaczeniu na łamach „Gazety Lwowskiej”. Zanim abp. Twardowski zdążył zareagować otrzymał kolejny list podpisany przez abp. Szeptyckiego z 13 IX 1943 r. Tym razem władyka niejako odbijając piłkę przystąpił do kontrataku, oskarżając Polaków o zamiary popełnienia szeregu morderstw politycznych na gruncie lwowskim z polecenia podziemnych organizacji warszawskich. Co więcej przytaczał przykłady z chełmszczyzny i Podlasia mówiących o rzekomych kilkuset ofiarach po stronie ukraińskiej, jakie padły z rąk polskich. Na koniec stawiał retoryczne a zarazem ironiczne pytanie o tryb postępowania Ukraińców zagrożonych eksterminacją oraz apelował o […] publiczne ostrzeżenie i osądzenie polityki nienawiści, z której wypływają tak liczne i głośne zbrodnie […]. Na tego typu swoistą impertynencję, metropolita Twardowski zareagował w swym długim wywodzie dnia 15 X 1943r. Nie omieszkał na wstępie przypomnieć interlokutorowi pierwszej swojej interwencji z sierpnia 1941r. i ówczesnej jego zdawkowej reakcji, a potem kolejnego pisma z 30 VII 1943 r. Dodawał, iż aktualnie mordy dokonywane na kapłanach i katolikach świeckich, jakich widownią stała się archidiecezja lwowska obrządku łacińskiego, […] przekroczyły już granice jednostkowej zemsty czy też osobistych prywatnych lub politycznych porachunków [….], a ich skala była przerażająca. Autor listu przytoczył nazwiska kilkudziesięciu kapłanów zamordowanych przez ukraińskich nacjonalistów oraz tyleż samo pośpiesznych ewakuacji z parafii zagrożonych zbrojnymi napadami. Zdementował jednocześnie jako kłamliwe wyjaśnienia ze strony ukraińskiej, jakoby sprawcami były „obce bandy”, gdyż jak wykazały nawet dochodzenia nieprzyjaźnie nastawionych względem Polaków władz niemieckich, winą za masowe mordy należy obarczyć miejscową ludność ukraińską. Jednocześnie abp Twardowski przypomniał metropolicie Szeptyckiemu naczelne zasady jakimi się kierował przez dwadzieścia lat swojego pontyfikatu, a mianowicie oddziaływanie na kapłanów i wiernych sarkazmem pisał: Nie przeczę, że między grekokatolikami są i tacy, którzy nie słuchają głosu swego biskupa. Ale czy Ekscelencja sądzi, że wszyscy łacinnicy są tak dobrzy, ze już nie potrzebują publicznego ostrzeżenia ze strony ich arcypasterza? Czy tak niewinnymi i idealnie dobrymi mieliby być i członkowie partii rewolucyjnej Drobnera i Wasilewskiej, albo ci katolicy łacińskiego obrządku, którzy tak licznie zapisywali się jako Volksdeutsche? Muszę bardzo stanowczo zastrzec się przed przypuszczeniem, którym tchnie cały list waszej Ekscelencji, że zabójstwa polaków [sic!] to dzieło ukraińców [sic!]. To przypuszczenie równie nieprawdziwe i niesłuszne jak byłoby przypuszczenie, że wszystkie zabójstwa ukraińców [sic!] są dziełem polaków [sic!]. W kompletnym chaosie obecnej chwili wszystkie najgorsze elementa wysuwają się na wierzch i hulają. W statystyce zabójstw sądzę, że bardzo poważne miejsce zajmują zabójstwa rabunkowe, a księża łacińscy mają w ogóle reputację ludzi zamożnych, Napad na plebanię dla bandytów wydaje się korzystniejszym i lżejszym niż na inne domy. Bezkarnie działają w kraju partyzani [sic!] bolszewiccy, bandy żydowskie, agitatorzy rewolucyjnych polskich organizacji z Warszawy, którzy się w swoich organach chwalą nawet zabójstwem polaków [sic!]. Prawdopodobnie w wielu wypadkach działają porachunki osobiste, może najczęściej w sferze leśniczych. Od długiego szeregu lat jest nienacjonalna, ale socjalna nienawiść między tymi, którzy za kradzież karzą, a drzewa nawet sprzedawać nie chcą. Są w kraju bandy różnych dezerterów i wszędzie mnóstwo zwyrodniałych jednostek sadystów, którym potrzeba ludzkiej krwi. Cały, ponury kalejdoskop zabójstw. W zakończeniu listu abp Szeptycki podważał przekonanie met. Twardowskiego o braku winnych wśród łacinników za rzekome mordy na Ukraińcach, ponownie przywołując […] długie szeregi zabitych ukraińców [sic!], obciążając także, odpowiedzialnością Volksdeutschów i podziemne polskie organizacje za działania antyukraińskie. Zaapelował wreszcie do adresata listu o wysiłek na rzecz napominania katolików obrządku łacińskiego ozaprzestanie przelewu krwi. Nieprzejednana, pełna uprzedzeń, sarkazmu a nawet oportunizmu postawa Szeptyckiego, musiała zniechęcić met. Twardowskiego do kontynuacji wymiany listów. W tej sytuacji zdobył się on na jedno jeszcze pismo, datowane 8 III 1944r. Po zamieszczeniu w nim katalogu ofiar spośród duchowieństwa i wiernych oraz rejestru opuszczonych parafii a nawet całych dekanatów pozbawionych pieczy duszpasterskiej, autor ograniczył się jedynie do prośby o nakazanie greckokatolickim księżom spożycia Najświętszego Sakramentu zdewastowanych na skutek napadów kościołach rzymskokatolickich.