poezja

Wanda Kardasz

Tego się nie zapomina

Pamiętam celę z drewnianą pryczą
I otwartym, sraczykiem bez deski
Z okratowanym okienkiem pod sufitem
I okratowanymi lampkami udającymi
Że świecą

Pamiętam, że żadna z nas, nie była dobrze ubrana
Na warunki więzienne w styczniowe noce
Cudem było chyba, że pozwolono nam mieć swoje płaszcze
Lecz niestety buty nasze
Musiały być wystawione za drzwi, na korytarz.

Pamiętam, że prosiłyśmy o gorącą herbatę
A gdy dostałyśmy gorącą w wiadrze czarną kawę
Nie mogłyśmy się jej napić, bo blaszanych kubków
W ręku nie można było utrzymać, bo były za gorące
A co dopiero móc się z nich napić.

Pamiętam jak przyniesiono nam
Prawie już nad ranem,
Zwinięte gołe pokryte dermą materace
Które, miały nam stanowić, posłanie
Na wspólnej pryczy, drewnianej.

Pamiętam, stukot podkutych butów klawiszy
Chodzących po korytarzach i metalowych schodach
Pamiętam szczęk metalowych zasuw i kluczy
Przy otwieraniu i zamykaniu celi
Sąsiednich i naszej