O trudnych chwilach w miłości – jak zrozumieć siebie, rodziców, współmałżonka
Marzenia są nieodłączną częścią naszego życia, a przemienianie marzeń w rzeczywistość jest jednym ze sposobów osiągania szczęścia. Dlatego nigdy nie jest za późno na samorealizację, czyli na działanie twórcze, ponieważ to przynosi najwięcej satysfakcji! Są też marzenia o miłości. Wprawdzie miłość to temat niezwykle szeroki, ale nas interesuje on w pewnym zawężeniu, mianowicie w odniesieniu do osób czterdziestokilkuletnich. W tym właśnie okresie życia następują zjawiska o zupełnie dotąd nieznanym, przełomowym charakterze. Co zatem przełomowego dzieje się w sprawie miłości? Postaram się to wyjaśnić. Proszę jednak o wyrozumiałość, bowiem siłą rzeczy o sprawach najbardziej osobistych muszę mówić, uogólniając. Ale nie ma innej możliwości… A zatem, jeśli dla potrzeb naszych rozważań zdefiniujemy miłość jako głębokie uczucie związane z gotowością do najwyższych poświęceń – to można powiedzieć, że miłość żywimy w pierwszej kolejności do swoich dzieci, współmałżonka i do swoich rodziców. Oczywiście mówię o przypadku statystycznym i bardzo uproszczonym. Ale jak już wyjaśniałem wcześniej – nie mogę inaczej. Cóż zatem różni miłość czterdziestolatków od miłości osób w innym wieku? Otóż bardzo wiele! Świat uczuciowy czterdziestolatka zaczyna się na jego oczach nagle… rozsypywać!
Zastanówmy się najpierw nad przemianą miłości do swoich dzieci. Skoro zdefiniowaliśmy miłość jako gotowość do poświęceń – to następuje nagle całkowita zmiana. Przecież dwadzieścia lat temu nasze dzieci były tak bezradne, że musieliśmy je karmić, przewijać, kąpać. Uczyliśmy je wszystkiego. Tłumaczyliśmy znaczenie każdego słowa. Mówiliśmy im, że je kochamy i w odpowiedzi słyszeliśmy, że one też nas kochają. Chodziły z nami trzymając nas mocno swoimi małymi rączkami. Później pomagaliśmy im w odrabianiu lekcji, chodziliśmy na wywiadówki. A one rosły, rosły, aż… okazało się, że może nas jeszcze kochają, ale już nam tego nie mówią. Z pewnością natomiast kochają też kogoś całkiem innego, i z pewnością mówią mu o tym. Aż w końcu… odchodzą od nas. Więc jak mamy sobie teraz radzić z naszą miłością? Przecież poświęciliśmy jej dwadzieścia lat naszego życia… A teraz wszystko się zmieniło…
A co z miłością do rodziców? Miłość rodziców do nas jest czymś najpewniejszym w świecie. I my ją odwzajemniamy. Aż tu przychodzi czterdziestka i… niestety, zwykle właśnie wtedy – to, co było najpewniejsze na świecie, odchodzi wraz ze śmiercią naszych rodziców. Już nigdy nie usłyszymy z ich ust zapewnienia, że nas kochają. Nasze życie zmienia się nagle… Coś nieodwracalnie pękło… Że tak właśnie jest, wiem z całą pewnością, bo niedawno zmarła moja Mama. I to o tym właśnie mówi poniższy wiersz:
Przypowieść
Chociaż na świecie żyją dziś miliardy ludzi
i każdy z nich ma własne smutki i radości,
każdy w codziennym znoju poci się i trudzi
i każdy szczęścia szuka do późnej starości,
chociaż może się zdawać, że to żadna strata
gdy z miliardów ubędzie jeden zwykły człowiek,
bo nie wpłynie bynajmniej na historię świata
fakt, że ktoś tego ranka nie otworzył powiek…
A jednak… Gdy umiera ktoś naprawdę bliski
i zabiera ze sobą swą dobroć i miłość
wtedy fakt ten dowiedzie dookoła wszystkim
że… potem nic już nie jest tak – jak przedtem było!
No właśnie! Potem… już nie będzie tak jak dotychczas. Świat naszych uczuć, świat miłości związany z naszymi dziećmi i naszymi rodzicami ulega zawaleniu. Jakże łatwo dochodzi wtedy do tego, że pod wpływem tych wstrząsów emocjonalnych zostaje osłabiony trzeci nasz związek uczuciowy – miłość w ramach małżeństwa. Bo czyż wybuch bomby, która burzy dwa piętra budynku, nie spowoduje też zniszczeń w następnej kondygnacji?
Czterdziestolatku!
Niewykluczone, że przeżywasz właśnie coś podobnego. Warto więc jeszcze raz podkreślić tę właśnie myśl, że często problemy w małżeństwie nie wynikają z niczyjej winy. Naprawdę! Ani żona, ani mąż nie zawinili. Winę ponosi w całości wstrząs emocjonalny, wynikający ze zmian w waszym życiu. Więc trzeba do tej sytuacji podejść z rozwagą i spokojem. Nie należy wyciągać zbyt pochopnych wniosków. Trzeba spokojnie rozważyć, czy ta trzecia, naruszona przez wybuch bomby, kondygnacja zagraża życiu do tego stopnia, że konieczne jest jej wyburzenie, czy może jednak nada się do zamieszkania po odpowiednim remoncie? Na zakończenie proponuję wiersz pod tytułem „Piosenka z dedykacją”. A dla kogo jest ta dedykacja? Proszę się samemu domyślić. Wydaje mi się, że nie będzie to bardzo trudne zadanie.
Piosenka z dedykacją
Wokół trwa monotonna, straszna życia proza…
Przeraża ostrzegawcza, złowroga diagnoza,
że serca nam stwardnieją – biorąc wzór z kamieni
jeśli się proza życia – w… poezję nie zmieni.
Pytasz! Skąd ta poezja, i o co tu chodzi?
Mówisz: Nie każdy przecież poetą się rodzi…
Jednak pomyśl: Poezja, to ta w życiu chwila
gdy w spadającym liściu dostrzegasz… motyla
lub kiedy twarz księżyca na sklepieniu nieba
wyraźnie do nas… mruga! Poezji nam trzeba
by słyszeć śpiew… strumyka i wiatru… wołanie.
Dzięki niej zwykły wróbel… słowikiem się stanie!
A najwięcej poezji mają życia mgnienia
kiedy jesteśmy razem… Myśl się w wiersz przemienia.
Wtedy ciepłem stopiona proza życia… mięknie
a twoje czułe słowa brzmią naprawdę pięknie.
I tylko dla nas dudni serc dwóch rytm jednaki,
i tylko dla nas gesty – to wyraźne znaki,
tylko dla nas jak okrzyk brzmi ciche westchnienie
tylko nas wzrusza błahe z pozoru zdarzenie…
Dni wspólne – to kolejne zrymowane zwrotki:
czasem rym jest pikantny, innym razem słodki
lub pełen czułych spojrzeń, co się zrymowały;
a gdy los nas rozdziela – powstaje wiersz biały…
Niekiedy rym tworzymy wykrzykników pełny
na cztery ręce forte! Lecz zwykle kolejny łagodzi
świeże rany czułym ciepłem dłoni
i wszelkie czarne chmury daleko odgoni.
Tak dzień po dniu powstaje nasz wspólny poemat.
Choć ma różne fragmenty, to wiodący temat
nadaje sens prawdziwy słowom: my, nas, nami…
łzy smutku i radości w tekście są… kropkami.
I to właśnie jest… szczęście. To poezja życia.
Wspólnie dokonaliśmy wielkiego odkrycia:
Los nam życie zrymował – niechaj więc tak będzie
że ty za mną, ja z tobą – na zawsze… na wszędzie…
Czy udało się domyślić dla kogo jest ta dedykacja? Myślę, że tak. Żyjemy po to, aby zaznawać szczęścia. I dlatego życzę wszystkim umiejętności podejmowania przemyślanych decyzji. Nie dajmy nigdy ponosić się emocjom. Nie leczmy objawów chorób, lecz starajmy się zrozumieć, gdzie leżą ich przyczyny.