Na postawie powieści: „Sidonia The Sorceress” – William Mienhold i „The Supposed Destroyer Of The Whole Reigning Ducal House Of Pomerania. Translated By Lady Wilde 1894”, możemy dowiedzieć się, jakie były losy krypt grobowych, grobów – trumien z ciałami i szczątkami książąt pomorskich w Wolgast (Wołogoszczy) i w Stettin (Szczecinie).
Niestety to przykra historia, jak ich potraktowano po wymarciu ostatniego panującego księcia. Stan taki panował również w XIX w., gdzie William Mienhold i inni świadkowie wykorzystali okazję, by odwiedzić ów książęcą kryptę w Wolgast, po zarządzenia urzędu pruskiego dot. wybudowania dodatków do kościoła i naprawy fundamentów w krypcie grobowej. Tedy wejście do krypty było zablokowane wielkim kamieniem.
Dziś pochodzenie książąt pomorskich nie jest do końca wyjaśnione, istnieje wiele teorii na ten temat, jednakże w powieści wspomniano (na początku XIX w.), że historia ich starożytnego, pomorskiego rodu liczyła aż tysiąc lat – niestety brak dalszych dokumentów w tym zakresie, a słowa te były wypowiedziane przez wielu znamienitych doktorów z tamtych lat.
Zatem posłuchajmy tych przykrych przekazów:
„Bogislaff podczas okropności wojny trzydziestoletniej nie został pochowany przez siedemnaście lat, albowiem żaden z książąt walczących o posiadanie Pomorza nie chciał się zgodzić na poniesienie kosztów jego pochówku, a ów ziemia była zbyt biedna, by ponieść wszystkie koszty. Jednakże jego zwłoki nie cierpiały jeszcze tak, jak jego krewniak z Wolgast, bo po dziewięćdziesięciu czterech latach wciąż leżał spokojnie w trumnie i patrzał spokojnie na swego Boga przez małe okno, za którym tam często wzdychał. Nim schodzono do skarbca w Wolgast, najpierw trzeba było spojrzeć na niego, aby kontemplować obrzydliwe świętokradztwo, które zostało tamże uczynione, i na które dozwolono.”
19 kwietnia 1731 roku komisja królewska otworzyła sklepienie w kościele zamkowym w Stettin, gdzie pochowano wielu szlachetnych książąt Pomorza, a trumna księcia Bogislaffa została rozbita na specjalne polecenie. Ciało odnaleziono prawie w idealnym stanie, nawet twarz była dokładnie zachowana, choć oczy wypadły. Skóra wyschła na rysach, a jego broda była długa i nieco czerwona, trumna wyłożona była fioletowym aksamitem – niektórzy mówili, że czarnym, granicząc z kamieniami o wyglądzie turkusu. Zwłoki jego były ubrane w kombinezon, podobny do tego, jaki nosili kapłani, ale był otoczony srebrem i podobnie ozdobiony turkusem.
Po lewej stronie znajdował się pierścionek z brylantem wraz z innym pierścieniem. Diament był dość blady, a prawa ręka leżała blisko jego boku, jakby chciał chwycić sztylet. Dalej znaleźli długi i masywny złoty łańcuch zawieszony na jego szyi, a na piersi srebrny talerz, na dole zaś srebrną zlewkę, na której wyryto herb Pomorza.
Pod trumną tego ostatniego księcia pomorskiego leżała flaga książęca, ale słup został złamany na pół, albo w wyniku projektu, albo w wyniku rozkładu, a nad trumną znajdowały się resztki krepu i spłaszczone fragmenty aksamitu. Lave anima pia!
Ale książęce szczątki w Wolgast miały rzeczywiście żałosne przeznaczenie. Było to prawdą, że nie pochowano ich przez wiele lat i zostały splądrowane i znieważone, haniebnie i buntowniczo, przez zbójców kościołów, tak że było nawet to niemożliwe do przeczytania w jego opisie w szwedzkim protokole z dnia 21 czerwca 1688 roku, na podstawie którego Heller podał fragmenty w swojej „Kronice Miasta Wolgast” – str. 346, bez większego bólu i emocji.
Jednakże szwedzki rząd wydawał się być zadowolony z tego prostego śledztwa i nie zadał sobie trudu, ani nie okazywał najmniejszego szacunku popiołom tym, którzy rządzili tą ziemią i ludźmi. Gdyż trumny leżały tam, tak jak je opuścili rabusie – rozłupane toporami i siekierkami lub rozerwane na strzępy i wciąż leżały w takim stanie. Jednak potem sklepienie zostało zamknięte, że nikt nie mógł do nich wejść, chyba, że tylko w obecności rodziny panującej, z tego powodu niewielu widziało te żałobne szczątki.
Gdy rząd pruski postanowił zbudować pewne dodatki do kościoła w Wolgast, to jednocześnie zapragnął wyrównania fundamentu, albowiem zapadł się on w wielu miejscach, a potem na zawsze zamurowano sklepienie książęcych trumien. By pracować przy fundamencie, konieczne było usunięcie wielkiego kamienia, który zakrywał wejście do sklepienia, i wtedy wielu skorzystało z ostatniej okazji do odwiedzenia wnętrza ich krypty.
Odkryto, że sklepienie zostało podzielone na dwie części, ze sklepionymi dachami o wysokości około siedmiu lub ośmiu stóp. W pierwszej przegrodzie nie było widać żadnej trumny, ale wtedy można było już odróżnić blask trumien blaszanych w drugiej przegrodzie, do której prowadziło dalsze zejście o kilka kroków, rozświetlone pochodniami i latarniami dla wielu gości, przez tych, którzy szli w pochodzie przed oglądającymi. Trumien było dziewięć i w większości pokryte były cyną, każda z nich leżała na masie kamieni i nosiły ślady przemocy, przez co były rozerwane.
„W żałobnym zasięgu znalazł się Filip I. Dżentelmen podał mi jego czaszkę, w której prawie nie było zębów. Potem znalazłem w sąsiedniej trumnie jego żonę Marię, moją łaskawą damę Wolgast – z historii doktora Theodora. Znalazłem ją i wziąłem ją do drugiej ręki i nie potrafię opisać dziwnego uczucia, które mnie ogarnęło.
Kiedy poświeciłem trochę czasu na dziwne i głębokie emocje, to ponownie złożyłem ich honorowe relikwie w ich trumnach i podszedłem do Ernesta Ludwika, nieszczęśliwego kochanka jeszcze bardziej niefortunnej Sydonii. Zgodnie z protokołem z roku 1688, który trzymałem w dłoni, widziałem tam fioletowy aksamitny płaszcz i czapkę bez niczego w środku. Nic więcej nie było tam do znalezienia – wszystko w opadłym pyle. Słaba głowa, jak słabe serce. Blisko niego leżała jego nieszczęsna żona Zofia Jadwiga z Brunsziwku, obie najpiękniejsze osoby swoich czasów.
Ale moje zainteresowanie zostało najbardziej wzbudzone przez kontemplacje Filipa Juliusza, ostatniego księcia pomorskiego z Wolgast, o którym krótko wspomniano w tej książce, a który był jednym z najbardziej utalentowanych i prawdopodobnie najbardziej opłakiwanym księciem z historii ich tysiąc letniego rodu.
Jego trumna była o wiele droższa od pozostałych, była ozdobiona rzędem pozłacanych głów aniołów, obok niej stał czarny, drewniany stojak – kozioł, na którym pierwotnie on został postawiony, i który to wyglądał tak świeżo, jakby dopiero co tam został umieszczony, zamiast leżeć w skarbcu przez dwieście piętnaście lat.
Dziwne uczucie wkradło się we mnie! Oboje milczeliśmy, aż w końcu ów dżentelmen zaczął szukać ręką w szarym pofałdowanym pyle, a wraz z kilkoma szmatami aksamitu przyniósł mokry, odbarwiony skrawek papieru, który niedbale porwał. Natychmiast go złapałem i ponownie połączyłem jego kawałki, albowiem znaczenie tak małych notatek w trumnach z dawnych czasów nie było mi znane.
I faktycznie, znalazłem to, czego szukałem nie tylko oznaczono na nim datę pochówku księcia – 6 maja, ale miało to dla mnie mistyczne znaczenie, albowiem teraz był 6 maja, a ja teraz tu stałem, aby kontemplować te nieme, ale wymowne groby, gdzie także zanotowano tekst, na podstawie którego wygłoszono kazanie pogrzebowe , a także listę psalmów śpiewanych przy tej okazji, wśród których był psalm końcowy: „Kiedy rozprasza cię smutek”, który to znajduje się w większości hymnów.
Ale moje biedne, stare pomorskie serce nie mogło już tego znieść, zatem włożyłem ów gazetę ponownie do trumny, podczas gdy łzy lały się z moich oczu, i gdy również wchodziłem po schodach, te piękne stare wersety przyszły mi do głowy i nie mogłem powstrzymać się od ich recytowania na głos:
„Więc musi to być ludzka ceremonia i statystyka
W grobie leżą opuszczeni.
Ten, który nosił królewską koronę,
Gdy bazowy robak się położy:
Erminowana szata i fioletowa palma,
Opuszczą go na dziwne wezwanie śmierci.
Ulotne, oszukiwanie ludzkiego życia,
Dusze są przeniknięte twoją walką;
Teraz ceremonia, w którą my ufamy,
Wszyscy muszą zginąć! – pył w pył.
Tylko Bóg zawsze będzie;
Kto Mu służy, króluje wiecznie! ”
Sam kościół św. Piotra w Wolgast, stanął na miejscu pierwszego drewnianego kościoła z XII w., wybudowanego po misyjnej działalności chrystianizacji Pomorza przez Ottona z Bambergu, a po zniszczeniu w tamtejszym okresie słowiańskiej świątyni Gerovita – Jarovita. W murach kościoła zachowały się kamienie z ów słowiańskiej świątyni oraz tak zwany kamień Gerovita z zarysem męskiej postaci z lancą.
Olbrzymie zniszczenia miasta i kościoła miały miejsce w roku 1713, gdzie po pożarze nie odnaleziono już grobów z XV w. Prawdopodobnie po obrabowaniu zostały zniszczone.
Sama książęca krypta w Wolgast została gruntowanie odrestaurowana w 2007 roku, wraz z sarkofagami książąt i żony Filipa I – Marii Saskiej. Znajduje się ona tuż przed ołtarzem, a wejście do niej zamyka brązowa klapa z herbem Pomorza.
Wkrótce o wielu znakach zapowiadających wygaśnięcie książąt pomorskich oraz o tym, czy rzeczywiście Sydonia przyczyniła się do wymierania książąt, czy też po uwzględnieniu objawów ich śmierci i wyglądu ich zwłok, „ktoś im umiejętnie dopomagał w zejściu z tego świata.”