„Żal nasz potęguję myśl, że oto jeszcze jeden z pośród nas nie doczekał tej chwili, za którą wszyscy tęsknimy…Chociaż obcej ziemi oddajemy Jego ciało, to ci – którym Bóg pozwoli dożyć chwili powrotu, pamięć o Zdzisławie Marynowskim zaniosą do Polski„
/-/ Jan Nowak-Jeziorański
Zdzisław, Norbert Marynowski
Zdzisław, Norbert Marynowski – literat, dziennikarz, radiowiec, felietonista, społecznik, absolwent Gimnazjum im. Chrzanowskiego przy ul Smolnej w Warszawie, student prawa, uczestnik I wojny światowej – urodził się 6 czerwca 1897 roku w Tumie koło Łęczycy. Był najmłodszym dzieckiem Józefata Niezgoda – Marynowskiego i Stanisławy z Wayrauchów, a wnukiem Ignacego Marynowskiego – powstańca obu wielkich Powstań Narodowych, który spoczywa na cmentarzu w Sandomierzu. Ukochany brat mojej babki – Janiny Majewskiej. Był także malarzem – amatorem, wspaniałym portrecistą oraz autorem sztuki teatralnej i dwóch powieści. W młodości zapragnął zostać pisarzem i dramaturgiem, ale całkowicie pochłonęło go radio, któremu oddał 30 lat swego życia.
Los tak zrządził, że nigdy go osobiście nie poznałam. Ale obcowałam z rodzinnymi fotografiami, opowieściami, pamiątkami, które przetrwały zawieruchy wojenne, a teraz są w moim posiadaniu. Przeczytałam również wiele informacji w różnych pozycjach książkowych, prasowych, czy w Internecie. Najwięcej jednak dowiedziałam się z listów jego młodszej córki oraz z kopii tekstu mowy pośmiertnej, wygłoszonej na falach „Głosu Wolnej Polski” przez Jana Nowaka- Jeziorańskiego
Zdzisław Marynowski żył tylko sześćdziesiąt lat. Swą przygodę z radiem rozpoczął
24 kwietnia 1927 roku. Wtedy, jako dyrektor nowo utworzonej rozgłośni „Radio Poznań ”, należącej do Związku Samorządu Wielkopolskiego,. wygłosił inauguracyjne przemówienie nadane przez głośniki umieszczone przed Resursą Kupiecką na Placu Wolności.
Podobno tłumy ludzi przysłuchiwały się płynącym z głośników słowom.
Po utworzeniu w 1931 r. Polskiego Radia w Warszawie został członkiem Głównej Rady Programowej i kierownikiem działu literackiego. Uczestniczył również w organizowaniu i uruchamianiu rozgłośni Radiowej w Wilnie. Jednocześnie był redaktorem „Kuriera Warszawskiego” i „Gazety Warszawskiej”, oraz ostatnim naczelnym redaktorem czasopisma „RADjo”, którego siedziba znajdowała się przy ul Mazowieckiej i które przestało wychodzić we wrześniu 1934 r. Przede wszystkim jednak był twórcą teatru radiowego.
To on, jako pierwszy, nazwał w 1933 tę formę przekazu.„Teatrem Wyobraźni, w którym głównym reżyserem stał się – Michał Melina.
Ponownie dyrektorem, ale już „Polskiego Radia” w Poznaniu, został w 1938 r
i tam pracował do wybuchu wojny, będąc nadal członkiem Rady Głównej Programowej PR
Nie stronił od pracy dziennikarskiej i redaktorskiej. Artykuły Jego pojawiały się w „Dzienniku Poznańskim” i w „Motorze”. W rodzinnych zbiorach przechowało się nawet zdjęcie z zawodów samochodowych z wujem, w roli jurora
. Dwukrotnie był żonaty. Najpierw z Marią Grabowską, która umarła w 1932 krótko po urodzeniu córki, a następnie z Henryką Pauliny z matki Polki i ojca Słowaka. Z tego związku narodziła się także córka, która od 1961 r. mieszka w USA.
Podczas okupacji przeniósł się z Warszawy do Krakowa, gdzie stworzył prywatną firmę chemiczną RO-TE-GE przy ul Wielopole 9, w której konspiracyjnie wykonywano materiały wybuchowe. Przyjął wtedy pseudonim „Niezgoda”, choć sam, z racji wieku, nie uczestniczył w bezpośrednich akcjach. Jego wojskowa wiedza była wykorzystywana przez Dowództwo Okręgu Krakowskiego AK. Szkolił tam młodych żołnierzy w zakresie radiofonii oraz produkcji materiałów wybuchowych, zaś w magazynach mieszczącej się na obrzeżach miasta firmy, stale ukrywano ludzi, m. Inn. pochodzenia żydowskiego i działające radiowe stanowiska odbiorczo – nadawcze.
Jesienią 1944 r. przeczuwał rychły koniec wojny, dlatego postanowił dotrzeć do żony oraz córek, które przebywały na Słowacji. Nie będąc wtedy już smukłym młodzieńcem, przeszedł przez wierzchołki Tatr wraz z zakopiańskim przewodnikiem „zieloną granicę”
i dotarł do Bańskiej Bystrzycy, gdzie od razu przystąpił do Powstania Słowackiego. Wraz ze szwagrami został przez hitlerowców aresztowany i wtedy wykorzystał swój talent malarski malując zarządzającym aresztem twarzowe portrety. Dzięki temu „wymalował” zwolnienie nie tylko dla siebie A portretował naprawdę wspaniale. Od dziecka pamiętam, a teraz sama posiadam, portret jego matki, namalowany w 1917 r. Często zadaję sobie pytanie, jak to się stało, że Babunia, najpierw wyrzucona w 1940 z Poznania, a potem w październiku 1944 .z Warszawy i właściwie ciągle tułająca się po wojnie, albowiem nigdy nie zamieszkała już w normalnym mieszkaniu – uchowała ten portret przed zniszczeniem. Stąd wniosek, że osobiste skarby mają największą wartość, zatem należy je chronić.…..
W styczniu 1945 r. dotarł przez dwie „zielone granice” do Drugiego Korpusu Andersa, stacjonującego w okolicach Norymbergii. Jako rezerwista z I wojny światowej otrzymał mundur kapitański, a podziemna delegatura Rządu powierzyła mu prace przygotowawcze nad odbudowaniem polskiej radiofonii w Polsce. Dzięki pomocy wojska sprowadził do siebie rodzinę oczekującą w Pilznie .Wraz z żoną, w mundurach z naszywką POLAND, byli obserwatorami procesu Norymberskiego.Wtedy spotkał Karola Małcużyńskiego, swego dobrego kolegę z młodości i wtedy dotarły od niego pierwsze wiadomości do rodziny w kraju .Miał bardzo ładny charakter pisma. Zachował się w zbiorach rodzinnych nawet krótki list pisany przez niego w kwietniu 1946 r. do kuzynki mieszkającej w ostatnim jego mieszkaniu, w Krakowie. Prosił aby za pośrednictwem właśnie Karola, przekazać przede wszystkim słowniki obcojęzyczne.
Przez Włochy, Francję, wraz żołnierzami Korpusu i cywilnymi emigrantami, przybył w listopadzie 1946 r. do Anglii.. Tu czekały różne koszary, obozy oraz poszukiwania mieszkania i pracy. Znalazł to wszystko dopiero w marcu następnego roku w Londynie. Życie nie było jednak łatwe. Przez wiele lat jedynym źródłem jego zarobkowania stało się pisanie artykułów i felietonów dla Dziennika Polskiego pod pseudonimem „Bonzo”.
Były to humorystyczne opowiastki z życia Polaków na obczyźnie bardzo lubiane przez czytelników. Nawet najbliższym się nie przyznawał, że jest ich autorem. Uczynił to dopiero po kilku latach, ku zaskoczeniu wielu przyjaciół.
W początkach lat 50 –tych rozpoczął współpracę z redakcją historyczną sekcji polskiej Radia BBC, a wiosną 1952 r. jako jeden z pierwszych,.został skierowany do „Głosu Wolnej Polski” – rozgłośni z siedzibą w Monachium. Wrócił do przedwojennego pseudonimu Zdzisław Maj. Tu kierował działem słuchowisk przywracając nazwę „Teatru Wyobraźni”. Sam pisał scenariusze tworząc szereg oryginalnych audycji. Dokonywał adaptacji różnych angielskich powieści. Młodym służył doświadczeniem i wiedzą.
Umarł nagle, dnia 8 VII. 1957, w trakcie snu, po niewinnej – zdawałoby się – resekcji zęba, .
Ogromnie żałuję, że nigdy nie mogłam Go poznać, ale jestem szczęśliwa, że będąc sama w wieku mocno dojrzałym, dzięki swej wielkiej potrzebie poznawania losów najbliższych, dotarłam do cząstki życia tego niezaprzeczalnie Wspaniałego Człowieka
Jan Nowak Jeziorański w dniu 11.VII.1957 zakończył swą mowę słowami: „Lubiliśmy go szczerz nie tylko, jako utalentowanego radiowca i pisarza, ale także jako pogodnego kompana, pełnego uroku i humoru, kochanego kolegę… prawego człowiekadobrego Polaka”
portret Matki – akwarela 1917 r. ]